16.01.2015

Rozdział VII

~ Justin ~

         Dwa dni po naszym weselu wyjechaliśmy w trasę koncertową. Nawet nie mieliśmy czasu pożegnać się z naszymi bliskimi, ponieważ cały dzień byliśmy zajęci pakowaniem się na wyjazd.
         Minął już tydzień odkąd jestem żonaty i jestem najszczęśliwszym mężczyzną na świecie, bo mam tak piękną kobietę przy sobie dwadzieścia cztery godziny na dobę siedem dni w tygodniu i nigdy mi się to nie znudzi.
         Siedziałem właśnie w garderobie, bo Selena już dawno była na scenie i rozgrzewała publiczność przed moim występem, ponieważ miała grać, jako support podczas całej trasy. Czekałem na swoją żonę, aby móc się w końcu przebrać. Po kilku minutach moja księżniczka wyszła z łazienki, więc ja do niej wszedłem. Założyłem:

         Gdy wyszedłem z łazienki nigdzie nie widziałem swojej księżniczki. Szybko zorientowałem się, że musiała pójść do garderoby dziewczyn z naszej ekipy. Usiadłem na kanapie i sięgnąłem po paczkę żelków leżącą na stoliku. W tym samym momencie do pomieszczenia weszła moja księżniczka. Wyglądała tak pięknie a zarazem sexownie w tym stroju:

         − Hej piękna. – Powiedziałem odwracając się w stronę swojej małżonki.
         − Justin a Ty już się obżerasz? – Spytała podchodząc do mnie z uśmiechem na twarzy.
         Nim się obejrzałem moja żona siedziała już na moich kolanach a żelki leżały z powrotem na stoliku. Mocno przytuliłem swoją księżniczkę i złożyłem długi a zarazem czuły pocałunek na jej ustach.
         − Kocham Cię. – Wyszeptałem jej do ucha.
         − Ja Ciebie też kocham. – Odpowiedziała odsuwając się lekko od mojego ciała.
         Chciałem jeszcze posiedzieć z moją żoną sam na sam w garderobie, ale niestety mój menadżer zaczął nas wołać, więc nie mieliśmy wyboru.
         Złapałem Amelię za rękę i razem wyszliśmy do holu, gdzie czekała już cała ekipa. Stanęliśmy wszyscy w kręgu i odmówiliśmy wspólną modlitwę.
         Kilka chwil później wraz z tancerzami i DJ’em wyszliśmy na scenę, gdzie zaczęło się nasze wspólne show.
         Moje fanki szybko pogodziły się z faktem, że mam żonę, która występuje razem ze mną na scenie, a nawet od razu nią pokochały. Przynajmniej mogę mieć nią zawsze przy sobie.
         Zaśpiewałem już kilka piosenek i nagle moja małżonka uciekła mi ze sceny. Domyśliłem się, że poszła na poszukiwania OLLG, bo zbliżała się powoli ta piosenka.
         Kilka minut później postanowiłem zrobić sobie małą przerwę i porozmawiać z fanami na temat wrażeń z dzisiejszego show. Uwielbiam występować w Nowym Jorku, ta publiczność tutaj jest po prostu wspaniała. Wtedy moje księżniczka przyszła z butelką wody, którą mi podała. Ta dziewczyna po prostu czyta w moich myślach i zawsze wie, czego potrzebuję. Przyciągnąłem Amy do siebie tak, że usiadła od razu na moich kolanach.
         − Justin na wygłupy przyjdzie później czas. Teraz masz inne rzeczy do roboty. – Wyszeptała mi do ucha, po czym wstała z moich kolan i zniknęła za kulisami.
         Odkręciłem butelkę z wodą i wypiłem chyba połowę napoju. Odstawiłem pojemnik z boku schodów.
         − Jedziemy dalej! – Krzyknąłem do mikrofonu.
         Z głośników poleciały pierwsze nuty piosenki One Less Lonely Girl, a po chwili ja zacząłem śpiewać tekst.
         Na scenę wjechał tron stworzony specjalnie dla moich OLLG, a chwilę później moja żona przyszła w towarzystwie pięknej brunetkio hipnotyzujących błękitnych oczach. Włosy tej dziewczynie sięgały łopatek. Miała na sobie czarne rurki oraz białą bluzę z narysowanymi wszystkimi moimi tatuażami. Amelia pomogła dziewczynie usiąść na tronie i zniknęła za kulisami. Powolnym krokiem zacząłem zbliżać się w stronę brunetki. Wtedy zza kulis wyszła moja tancerka o blond włosach, czyli Christiana Chandler, która podała mi fioletowy wianek, który założyłem brunetce siedzącej na tronie na głowę. Gdy skończyłem śpiewać podałem dziewczynie dłoń, którą niepewnie chwyciła. Pomogłem błękitnookiej wstać z tronu.
         − Jak masz na imię? – Spytałem patrząc na dziewczynę.
         − Anna. – Odpowiedziała niepewnie.
         − Anna. Ładne imię. Zostaniesz dziś wieczorem moją One Less Lonely Girl? – Spytałem z uśmiechem i nią przytuliłem.
         Brunetka skinęła głową, więc złapałem jej dłoń i pobiegłem z dziewczyną za kulisy. Tam czekała już moja księżniczka, która od razu przytuliła dziewczynę do siebie.
         Po kilku sekundach moja żona odsunęła się od brunetki i padła w moje ramiona i złożyła na moich ustach namiętny pocałunek.
         − Musimy po koncercie porozmawiać, bo dziewczyny nie dadzą mi żyć, jak z Tobą nie porozmawiam. – Wyszeptała mi do ucha.
         − Oczywiście księżniczko. W takim razie po koncercie widzimy się w naszej garderobie. – Odparłem i puściłem oczko swojej żonie.
         Wróciłem na scenę i zacząłem śpiewać kolejną piosenkę ukradkiem obserwując zwinne kocie ruchy mojej małżonki.
         Nagle wszystko gwałtownie się zmieniło. Usłyszałem piski moich fanek, ale inne od tych, jak reagują na mój widok, później usłyszałem wystrzał i poczułem mocny ból w klatce piersiowej. Momentalnie zrobiło mi się ciemno przed oczami i upadłem na ziemię.

~ Amelia ~

         To miał być najlepszy koncert podczas całej trasy. Rano dowiedziałam się, że moja przyjaciółka z Polski będzie na występie mojego męża. Od razu wiedziałam, kogo wybiorę na OLLG podczas dzisiejszego występu.
         Dodatkowo podczas przerwy w próbie zrobiłam test ciążowy, który w końcu wyszedł pozytywny. Byłam taka szczęśliwa, ale jeszcze myślałam racjonalnie. Wiedziałam, że nie mogę mu tego powiedzieć przed występem, bo z euforii nie będzie w stanie skupić się na show.
         Na razie o mojej ciąży wiedziały tylko trzy dziewczyny: Deirdre Barnes, Selena Gomez oraz Elysandra Quinones.
         Przez ten krótki czas, który byliśmy w trasie zdążyłyśmy się już zaprzyjaźnić i wiedziałam, że po powrocie do domów nasza znajomość i tak przetrwa.
         Niestety moje szczęście nie trwało długo. Miałam z Justinem porozmawiać po koncercie, ale gdy usłyszałam wystrzał i zobaczyłam, jak mój mąż upada na ziemię nie wiedziałam, co się dzieje. Podbiegłam do Justina i złapałam go za rękę.
         − Justin proszę nie odchodź. Nie możesz mnie zostawić. Kochanie proszę walcz dla nas. – Mówiłam przez łzy.
         Z oddali słyszałam tylko krzyki Brauna: „Zabierzcie Amelię ze sceny! Podajcie jej coś na uspokojenie!”
         Na scenę wbiegło dwóch sanitariuszy z karetki wraz z lekarzem i ułożyli mojego męża na noszach. Ktoś mnie przerzucił sobie przez ramię i wyniósł ze sceny. Próbowałam się szarpać, wyrywać, krzyczeć, że muszę teraz być przy mężu, ale uścisk tej osoby się zwiększał.
         Po chwili mój „porywacz” posadził mnie na kanapie w garderobie należącej do mnie i Justina. Dopiero teraz zobaczyłam, że to był Kenny Hamilton. Ochroniarz podał mi szklankę z jakąś herbatą.
         − Amy wypij to, to tylko melissa, czyli Ci nie zaszkodzi, a tylko pomoże Ci się uspokoić, bo taka roztrzęsiona mu nie pomożesz. – Powiedział mężczyzna.
         Wiedziałam, że ten duży pan ma rację. Musiałam się uspokoić. Wypiłam napój podany mi przez Kenny’ego, po czym do torebki schowałam dokumenty swoje i Justina.
         − Kenny możesz mnie zawieźć do szpitala? – Spytałam ze łzami w oczach.
         − Tak chyba masz rację. Ktoś musi dokonać formalności. Chodź do samochodu to pojedziemy razem. – Odparł ochroniarz.
         Gdy wychodziliśmy z garderoby wpadliśmy na menadżera od mojego męża.
         − Gdzie się wybieracie? – Spytał podejrzliwym tonem.
         − Scott ktoś musi zająć się formalnościami w szpitalu, a tylko Amelia może to zrobić, bo jest jego żoną. Poza tym dopiero wypiła melissę, więc po drodze powinna być już spokojna. – Odpowiedział za mnie Hamilton.
         Braun studiował nas przez chwilę wzrokiem, ale zgodził się na naszą wizytę w szpitalu.
         Wzięłam głęboki oddech i razem z ochroniarzem wsiadłam do dużego czarnego vana, a Kenny od razu ruszył w stronę szpitala. Martwiłam się bardzo o Justina. Przecież on nie może umrzeć.
Po przeczytaniu skomentuj :)

Czy Justin przeżyje?
Czy Amelia naprawdę jest w ciąży?

Jak Amelia poradzi sobie z niespodziankami, które los dla niej szykuje?

1 komentarz: