16.10.2015

Rozdział XIV

~ Amelia ~




Minęło kilka dni odkąd wróciłam do domu. Nadal nie mogłam uwierzyć, że to wszystko tak się potoczyło. Rozmowa z doktor Morgan dała mi dużo do zastanowienia się nad całym moim dotychczasowym życiem. Może wstrząs doznany przez amnezję jakoś oddziaływał na moje zachowanie w momencie trafienia do kliniki. Cieszyłam się, że Justin był wtedy ciągle przy mnie. On jako jedyny nigdy nie wątpił w to, że kiedyś znów będę tą samą dziewczyną, co przed wypadkiem.

Leżałam w łóżku i rozmyślałam na temat naszej wspólnej przeszłości i wszystkich przykrych sytuacji, które ostatnio miały miejsce. Mój mąż spał jeszcze wtulony w moje ciało. Chwilę później Justin zaczął się niespokojnie poruszać, a ja już wiedziałam, że się budził.

Gdy tylko otworzył swoje piękne brązowe oczy spojrzał na mnie z uśmiechem i czule musnął moje usta. Moje serce zabiło szybciej. Wiedziałam, że mam przy sobie wspaniałego mężczyznę, który zawsze będzie mnie wspierał, co już nie raz mi udowodnił.

Jego dotyk sprawiał, że wszystkie troski odchodziły w cień. Liczył się tylko on i nasza miłość. Nic innego nie miało dla mnie znaczenia. Delikatny, czuły dotyk mężczyzny spowodował, że moje ciało pragnęło go coraz bardziej. Działał na mnie, jak narkotyk. To on sprawił, że moje życie powoli wraca do normy. Jeden człowiek a sprawia więcej radości niż cokolwiek innego.

Palce mojego męża gładziły nagą skórę na moim brzuchu, który był w tym momencie podziwiany przez mojego ukochanego. Uśmiech na jego twarzy mówił sam za siebie. Wiedziałam, że brakowało mu naszych wspólnych nocy podczas naszych pobytów w szpitalach.

Do tej pory nie mogłam się pogodzić z faktem, że przez głupotę jednej osoby mogłam stracić cały mój świat. Bez Justina moje życie nie miałoby sensu. To on i jego miłość spowodowały, że znów zaczęłam wierzyć, że nie wszystko jest stracone.

Moment jego postrzału był dla mnie wielkim wstrząsem. W jednej chwili na włosku stanęło całe moje życie. Bałam się, że już nigdy więcej go nie zobaczę. Nie byłabym w stanie przeżyć takiego wstrząsu. Za dużo już w życiu wycierpiałam, choć miałam zaledwie dziewiętnaście lat.

Na wspomnienie tamtego widoku przeszły mnie dreszcze. Za każdym razem, jak zamykałam oczy widziałam krew. Pełno krwi i ledwo żyjącego Justina, który ostatkiem sił wyznawał mi miłość. Nigdy nie zapomnę tego dnia, w którym prawie straciłam wszystko, co się dla mnie liczyło.

- O czym myślisz kochanie? - Wyszeptał czułym tonem mój partner.

- O nas. Myślę o tym, co by się stało, gdybyś tamtego dnia zmarł. Bez Ciebie moje życie już by nie było tym samym. Gdyby Ciebie zabrakło już bym nie miała żadnego powodu do życia – powiedziałam gładząc dłonią jego policzek

Czułam, jak do moich oczu napływają łzy. Z tego powodu schowałam twarz w ramieniu swojego męża, bo nie chciałam, aby oglądał mnie w takim stanie. Odkąd wyszłam z kliniki, co chwilę płakałam. Miewałam różne huśtawki nastrojów. Wszystko odbywało się za sprawą pewnych cudownych tabletek, które podobno miały mi pomóc. Zgadzając się na leczenie ciąży urojonej, którą wykryła mnie doktor Morgan musiałam zgodzić się na leki antydepresyjne. Niestety minął już tydzień odkąd je zażywam i jeszcze nie czułam żadnej poprawy.

Miałam wrażenie, że to się nigdy nie skończy. Chciałam mieć już za sobą ten rozdział w życiu. Byłam przytłoczona tymi wszystkimi sprawami. Nie dawałam sobie z tym rady. Nie wiedziałam już, jak mam się zachować. Nie miałam pojęcia, czy jeszcze kiedykolwiek w naszym życiu pojawi się coś dobrego. Wszystko na razie sypało się i nie byłam w stanie tego wszystkiego pozbierać w całość.

- Ma chérie nie płacz. Wszystko się ułoży. Zobaczysz. Będziemy mieli jeszcze nie jednego małego potworka, który będzie mówił do Ciebie mamo. Kochanie i nie myśli o tym, co by było gdyby. Najważniejsze jest to, że oboje żyjemy. Nie wiem, czy wiesz, ale ty też ledwo uszłaś z życiem. Myślisz, że mi było łatwo siedzieć w Nowym Jorku w szpitalu wiedząc, że ty w LA walczysz o życie? Sam odchodziłem od zmysłów. Bałem się, że stracę Cię na zawsze, a drugi raz nie przeżyłbym tego. Nie masz pojęcia, co przeżyłem po twoim wypadku. Przez te pięć lat, kiedy Cię nie widziałem, odchodziłem od zmysłów. Robiłem różne głupie rzeczy, bo ciągle tęskniłem za Tobą i nie potrafiłem sobie z tym poradzić. Nie chcę drugi raz przeżywać tego samego. Żyję tylko dla Ciebie, dlatego mam prośbę. Nie zostawiaj mnie nigdy. Chcę właśnie z Tobą spędzić resztę swoich dni – mówił cichym, spokojnym a przede wszystkim czułym tonem.

W jego głosie dominowała troska i zmartwienie, dlatego wiedziałam, że mówił prawdę. Przez cały czas starał się mnie pocieszać. Mimo wszystko byłam pewna, że tak jak ja przeżywa ostatnie wydarzenia. Po jego monologu czułam, że jestem w dobrym miejscu. Nigdy nie czułam się tak przy żadnym innym mężczyźnie. Tylko on potrafił wzbudzać we mnie takie emocje.

Z naszej sielanki wyrwał nas dzwonek do drzwi. Justin wciągnął na siebie białe szorty i lekko uśmiechnął się w moją stronę, po czym nachylił się nade mną i czule pocałował w czubek głowy.

- Ubierz się kochanie i zejdź na dół. Ja w tym czasie otworzę i przygotuję Ci tabletki – powiedział mój mąż zapinając swoją koszulę.

Niestety nasz niecierpliwy gość nie dawał za wygraną i po raz kolejny nacisnął dzwonek do drzwi, który zaczął mnie już irytować. Byłam bardzo ciekawa, kto jest takim rannym ptaszkiem i w taki nachalny sposób odciąga nas od moich ulubionych długich poranków, które często spędzaliśmy w podobny sposób.

Zwlekłam się z łóżka i skierowałam swoje kroki do łazienki, po porannej toalecie wróciłam do sypialni w samej bieliźnie. Chwilę później stałam już przy wielkiej garderobie w której kompletowałam swój dzisiejszy strój.

- Seksownie wyglądasz – Justin zaćwierkał mi do ucha.

Tak byłam skupiona na ubraniach, że nawet nie zauważyłam jego obecności. Niepewnie odwróciłam się w jego stronę, na co w odpowiedzi zastałam jego pogodny uśmiech. Mój mąż spojrzał przez moje ramię i chwilę rozglądał się po mojej szafie.

- Mogę wybrać Ci strój na dzisiaj? - Poprosił robiąc do mnie maślane oczka.

Bez zastanowienia zgodziłam się na jego propozycję, bo ja dzisiaj nie miałam do tego w ogóle głowy. Zrobiłam mu miejsce przepuszczając go bliżej szafy a sama usiadłam na naszym łóżku. Czekając na rezultaty jego wyboru zaczęłam bawić się swoim telefonem. Chwilę później Justin podał mi komplet ubrań i bielizny.

- Czekamy na Ciebie w salonie – powiedział tajemniczym tonem i zniknął za drzwiami.

Założyłam białą bluzkę na ramiączkach z narysowaną flagą Wielkiej Brytanii oraz jasne jeansowe rurki z łatami. Chwilę później weszłam do salonu, gdzie zastałam swojego brata z Elysandrą. Cieszyłam się z ich wizyty, bo ostatni raz widziałam ich w szpitalu. Od razu przytuliłam naszych gości, po czym podeszłam do Justina i usiadłam na jego kolanach.

Mężczyzna nie ukrywał swojego zadowolenia, ale po chwili spojrzał na mnie w poważny sposób. Wiedziałam, że to nie wróży nic dobrego.

- Kochanie w kuchni czeka na Ciebie śniadanie, a później dostaniesz tabletki – powiedział łagodnym tonem mój mąż.

Miałam rację. Jego wiadomość nie wróżyła nic dobrego. Nie chciałam brać tych głupich lekarstw. Jednak nie mogłam narzekać, bo wiedziałam, że tylko w ten sposób mogę odmienić swoje życie i wyjść z tej choroby.

Bez słowa sprzeciwu poszłam do kuchni, a tam na stole zastałam naleśniki z syropem klonowym, które po prostu uwielbiałam. Szybko zjadłam danie przygotowane przez mojego ukochanego i wróciłam do salonu ze szklanką soku pomarańczowego. Justin od razu wyciągnął z szafki tabletki i podał mi dawkę pastylek przepisaną w szpitalu. Niechętnie zażyłam lekarstwa i duszkiem opróżniłam całą szklankę z soku.

- Grzeczna dziewczynka – powiedział pogodnie mój ukochany i mocno mnie objął w pasie.

Mój brat i jego dziewczyna przyglądali się całej scenie z rozbawieniem. Już dawno nie widziałam uśmiechu na twarzy Christiana. Praktycznie od czasu akcji z Karoliną w Polsce był przytłoczony i zdołowany. Wiedziałam, że bolało go zachowanie mojej przyjaciółki, ale przecież mu tłumaczyłam, jaka ona jest.

Teraz cieszyłam się jego szczęściem, które znalazł przy Elysandrze. Poza tym w końcu przestał czepiać się mojego związku z Justinem, a ich przyjaźń znów była tak silna, jak na początku znajomości chłopaków, albo i silniejsza.

- Amy, jak się czujesz po powrocie do domu? - Spytał mój brat zatroskanym tonem.

Wtuliłam się mocniej w ciało swojego męża, po czym usiedliśmy na kanapie. Mężczyzna wciągnął mnie na swoje kolana, a ja oparłam swoją głowę na jego ramieniu. Spojrzałam w stronę swojego brata i smutno uśmiechnęłam się do niego.

- Jak widzisz dobrze nie jest, bo muszę brać leki antydepresyjne. Chociaż Justin pilnuje wszystkiego. Nie ukrywam, że nadal ciężko pogodzić mi się z tym wszystkim, ale przy takim mężu i waszym wsparciu jestem w stanie poradzić sobie z różnymi problemami – odparłam oplatając rękoma swojego ukochanego w pasie.

Justin zaczął gładzić mnie po plecach. Nagle usłyszałam trzaskanie drzwiami wejściowymi. Nim się zorientowaliśmy Lil Za był już w salonie. Jego spojrzenie coś mi mówiło, że jego wizyta nie wróży nic dobrego.

Mój mąż powoli ściągnął mnie ze swoich kolan i wstał z kanapy. Podszedł do Lila stojącego w drzwiach. Czułam na sobie spojrzenie każdego zebranego w tym pomieszczeniu. Każdego poza Justinem, który wpatrywał się w swojego przyjaciela.

- Za wszystko w porządku? - Spytał mój mąż zmartwiony.

- Czemu ja się dopiero dzisiaj dowiedziałem, że ty i twoja żona ledwo uszliście z życiem? - Lil wściekły odpowiedział Justinowi pytaniem.

Wiedziałam, że prędzej czy później tak się stanie. Byłam wściekła. Nie chciałam, żeby ktoś się mną interesował tylko przez to co wydarzyło się w Nowym Jorku. Chciałam spokoju. Czy ktoś myślał o moich uczuciach w tym momencie?

- Za to nie jest tak, jak myślisz. Nie miałem nawet czasu na takie sprawy. Myślisz, że łatwo mi było leczyć się w Nowym Jorku z myślą o tym, jak moja żona jest transportowana do LA, bo jest chora? To było straszne i gdyby coś jej się wtedy stało moje życie nie miałoby sensu. Dlatego zamiast na mnie wrzeszczeć spróbuj postawić się w mojej sytuacji. Albo jeszcze lepiej. Postaw się na miejscu Amelii. Myślisz, że ona radzi sobie z tą chorobą? Bo ja wiem, że nie. Z każdym dniem widzę, że jest coraz lepiej, ale przed nami jeszcze długi powrót do normalności – powiedział mój mąż powoli podchodząc w moją stronę.

Lil próbował dowiedzieć się więcej na ten temat, jednak Justin nie ustępował. Wiedziałam, że nie chce o tym rozmawiać dłużej, bo nikt nie jest w stanie cofnąć czasu ani nic nie naprawi, tego co w ostatnim czasie przeszliśmy. W końcu przyjaciel mojego męża ustąpił i przestał dociekać szczegółów. Dopiero, gdy zeszliśmy z tego przykrego dla mnie tematu, mogliśmy spędzić razem naprawdę wspaniały dzień.
_________________________________________________________________________________
Po przeczytaniu skomentuj :)


Hej mam nadzieję, że spodobał Wam się nowy rozdział.
Niestety opowiadanie powoli dobiega końca.
Z każdym rozdziałem jesteśmy bliżej końca.
Jednak zanim to się stanie to jeszcze trochę będzie trwało, ponieważ mam dużo nauki przez maturę, która dużymi krokami się zbliża, a do maja już nie tak dużo czasu pozostało.


Czy Amelia i Justin odnajdą jeszcze szczęście?
Czy Justin wznowi trasę koncertową?
Czy Amelii uda się zdać w Polsce maturę?
Czy Justin będzie kiedykolwiek szczęśliwym tatusiem?

3 komentarze:

  1. Świetny rozdział. Nie mogę się doczekać nexta

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawie piszesz, szybko i przyjemnie mi się czytało.
    Szablon też przystępny i ładny.
    Taki przemyśleniowy rozdzialik to bardzo fajna rzecz :)
    Można się było wczuć w sytuację Amy i Justina, taki kochany, słodki rozdział ;)
    Po prostu idealnie :)
    Pozdrawiam,
    itisnotourloveaiff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Boski kocham to czekam na nn

    OdpowiedzUsuń