~ Amelia ~
Minęło kilka dni, odkąd odwiedziła nas moja przyjaciółka. Dziewczyna już jakiś czas temu opuściła Stany, a my przygotowywaliśmy się do ponownego wyjazdu w trasę. Spakowani byliśmy już od kilku dni, ale mentalnie musiałam naszykować się na to wydarzenie. Bałam się, że ktoś będzie chciał pójść w ślady Salemah. Nie chciałam stracić Justina. Jednak ciągle przed oczami miałam obraz z hotelowego pokoju. W uszach nadal słyszałam jedno zdanie „Ta kula miała trafić Ciebie”. Wiedziałam, że wiele osób nie było szczęśliwych z powodu naszego związku. W końcu, jaki normalny mężczyzna bierze ślub po trzech miesiącach znajomości? Chociaż nikt nie znał prawdy. Justin był przy mnie od dawna. Z wyjątkiem lat, które spędziłam w Polsce. Po wypadku, w którym uległam długoterminowej amnezji, byłam skazana na życie z dala od mężczyzny, którego kochałam. Gdy w końcu nasze drogi znów się skrzyżowały, doszliśmy do wniosku, że nie mogliśmy już dłużej żyć bez siebie. Każdy, kto nie znał naszej historii, traktował mnie jak wroga. Większość fanów mojego męża popierała nasz związek. Niestety byli też tacy, którzy zrobiliby wszystko, aby nas rozdzielić. Z rozmyślań wyrwał mnie Justin.
- Kochanie chodź. Musimy już jechać – powiedział, niepewnie podchodząc do mnie.
Wcale mu się nie dziwiłam. W ostatnim czasie miałam różne wahania nastrojów. Jednak wiedziałam, że było to spowodowane lekami. Jeśli chciałam w przyszłości mieć dzieci, musiałam stosować się do zaleceń lekarzy. Niestety tabletki antydepresyjne wywoływały u mnie nagłe zmiany w zachowaniu i humorze.
Justin zawsze podnosił mnie na duchu. Próbował mi wmawiać, że niebawem wszystko się ułoży. Byłam pewna, że sam nie wierzył w swoje słowa. Robił, co w jego mocy, abym tylko poczuła się lepiej.
Tego dnia nie chciałam mu przysparzać więcej zmartwień. W końcu po przerwie wracał w trasę. Na prośbę swojego ukochanego wstałam z kanapy. Justin zdążył już zanieść nasze bagaże do autokaru. Zabrałam swoją torebkę z szafki i czekałam na męża. Poczułam, jak materiał opada na moje ramiona. Odwróciłam się w kierunku mężczyzny. Chłopak uśmiechnął się szeroko i okrył moje barki cieniutkim czarnym sweterkiem. Spojrzałam na niego, nic nie rozumiejąc.
- Nie chcę, żeby moja księżniczka zmarzła – odparł, zabierając klucze z szafki. Wyszliśmy z domu, a on zamknął drzwi.
Od razu skierowaliśmy się w stronę dużego srebrnego autobusu. Gdy wchodziłam do środka, ogarnęła mnie jeszcze większa niepewność. Z każdą chwilą coraz bardziej zastanawiałam się, czy dobrze robimy. Niestety to nie były moje jedyne obawy. W ostatnim czasie stało się coś, co nie dawało mi spokoju. Oczywiście moje zachowanie nie uszło uwadze Justina. Siadając na kanapie, poczułam, jak silne męskie ramiona zaciskały się wokół mojego pasa. Chwilę później jego ciepłe i aksamitne usta znalazły się na moim ramieniu. Było to tak przyjemne doznanie, że na jedną drobną chwilę zapomniałam o swoich obawach. Jednak nie na długo. Szybko odepchnęłam od siebie mężczyznę i schowałam twarz w swoich dłoniach, a pojazd w tym momencie ruszył z naszego podjazdu. Jedyne szczęście, jakie mnie w tym momencie spotkało to fakt, że w autokarze poza naszą był tylko kierowca. Reszta ekipy mojego męża była przypisana do innych autobusów.
- Kochanie powiedz mi, co się ostatnio z Tobą dzieje – poprosił. Uklęknął przede mną i wspierał się na moich kolanach.
Odwróciłam swój wzrok od mężczyzny. Nie miałam pojęcia, jak zachować się w tej sytuacji. Dlaczego to wszystko musiało być tak cholernie trudne? Dlaczego nie mogłam mu otwarcie powiedzieć o swoich obawach? Może powodem był fakt, że ostatnim razem trafiłam przez to do szpitala. Nie chciałam, aby powtórzyła się ta sytuacja. Chciałam, aby wszystko zaczęło się w końcu układać. Chciałam być w końcu szczęśliwa u boku najwspanialszego mężczyzny na świecie. Czy to tak wiele?
- Księżniczko, proszę, odezwij się. Naprawdę martwię się o Ciebie – usłyszałam szept tuż przy swoim uchu.
Nie mogłam wydobyć z siebie głosu. Co niby miałam mu powiedzieć? Że najprawdopodobniej jestem w ciąży, jednak bałam się to sprawdzić, aby po raz kolejny nie przeżyć zawodu? Nic nie mówiąc, odsunęłam się jak najdalej od Justina. Usiadłam w drugim końcu autokaru. Założyłam na uszy duże białe słuchawki. Po chwili zaczęła do mnie docierać tak dobrze znana mi muzyka, która zawsze koiła moje uczucia. Nim się obejrzałam, po moich policzkach spływał słony płyn. Oparłam swoją głowę o szybę i niepewnie spojrzałam w stronę swojego ukochanego.
Chłopak siedział w miejscu, w którym go zostawiłam. Ukrył w dłoniach swoją twarz, a po jego nierównym oddechu wiedziałam, że naprawdę przejmował się moim stanem. Nie chciałam, żeby się zamartwiał, ale nie mogłam mu też znów zrobić nadziei, że być może zostanie ojcem. Zdawałam sobie sprawę, jak ważne to było dla niego, aby w naszym życiu pojawił się mały bobasek. Z tego właśnie powodu nie chciałam, mówić mu o swoich podejrzeniach. Ciągle miałam przed oczami jego świecące radością oczy, gdy usłyszał, że zostanie tatą. Gdy po kilku dniach obudziłam się w klinice, widziałam w nich tylko smutek. Nie mogłam pozwolić, żeby znów poddał się temu uczuciu. Najpierw sama musiałam mieć pewność, że to stało się naprawdę. Nie chciałam, aby okazało się, że to tylko kolejne moje urojenia. Nie przeżyłabym tego kolejny raz. Na twarzy swojego męża chciałam zawsze widzieć uśmiech. W tym momencie otarłam swoje łzy i wstałam ze swojego wygodnego miejsca. Powoli podeszłam do mężczyzny, usiadłam u jego boku i niepewnie dotknęłam ramienia Justina. Chłopak od razu podniósł na mnie swój wzrok. W jego ślicznych brązowych oczach dostrzegałam tylko smutek. Nie zastanawiałam się długo, mocno objęłam jego ciało i dałam upust swoim emocjom.
Rozkleiłam się. Płakałam jak małe dziecko. Mój mąż nic nie powiedział, tylko przytulił mnie do swojego ciała i czekał, aż się uspokoję. Gdy w końcu osuszyłam swoje łzy, usiadłam na kolanach blondyna. Chłopak miał na koszulce mokrą plamę od słonego płynu, który spływał po mojej twarzy, jednak nie przejmował się tym.
- Maleńka powiedz mi, co się dzieje. Nie trzymaj mnie już dłużej w niepewności. Zrozum, że to wszystko niszczy mnie od środka. Nie możesz się zamykać w sobie. Jestem twoim mężem. Nie musisz nic przede mną ukrywać – powiedział zdeterminowanym tonem.
Byłam pewna, że nie odpuści. Nie miałam innego wyjścia. Musiałam z nim porozmawiać na ten temat. Delikatnie odsunęłam się od mężczyzny i przez bardzo długi czas milczałam.
- Justin nie chcę, żebyś robił sobie jakieś nadzieje, dopóki nie będę pewna – odparłam i bawiłam się materiałem swojej bluzki, aby nie patrzeć na swojego męża.
Chyba nie bardzo zrozumiał, co miałam na myśli, bo patrzył na mnie z zaciekawieniem. Widząc reakcję, zaczęłam kontynuować swoją wypowiedź.
- Najprawdopodobniej jestem w ciąży – na jego twarzy w tym momencie pojawiło się wielkie zdziwienie.
Później wszystko działo się tak szybko. Chłopak mocno przytulił mnie do swojego ciała, przez co prawie zmiażdżył moje kości. Nagle jego gorące usta zetknęły się ze skórą mojej szyi. Odchyliłam lekko głowę w tył, aby dać mu lepszy dostęp do tego miejsca. Gdy w końcu odsunął się ode mnie, spojrzał na mnie i szeroko uśmiechnął się w moją stronę. Widząc iskierki radości w jego ślicznych tęczówkach, poczułam, jak moje serce znacznie przyspiesza. Uwielbiałam momenty, w których mój mąż szczęśliwy tak jak w tej chwili.
- Jesteś pewna? - spytał, poluźniając delikatnie uścisk wokół mojej talii.
Westchnęłam głośno. Wiedziałam, że jeśli podjęłam się tej rozmowy, nie mogłam się już wycofać.
- Justin a jak wytłumaczyć fakt, że ostatnią miesiączkę miałam, gdy leżałam w szpitalu? A to było półtora miesiąca temu. Poza tym nie wiem, czy zauważyłeś, ale ostatnio kiepsko się czuję i moim ulubionym miejscem jest kanapa lub łazienka – odparłam z uśmiechem.
Oparłam swoją głowę na klatce piersiowej mężczyzny. Wsłuchiwałam się w przyspieszony rytm serca ukochanego. To było jak melodia dla moich uszu. Jego szybkie tętno działało na mnie kojąco. W jednej chwili odrzuciłam od siebie wszystkie troski i zmartwienia na bok. W tamtej chwili liczyła się tylko nasza miłość. Nic innego nie miało dla mnie znaczenia. Justin sprowadził mnie z powrotem na ziemię. Poczułam jego dużą ciepłą dłoń na swoim podbrzuszu i uśmiechnęłam się mimowolnie.
- Kochanie, gdy za tydzień wrócimy do LA, chcę, żebyś poszła do ginekologa. Musimy mieć pewność, że tym razem już żadna choroba nie zniszczy naszego szczęścia w postaci tej małej kruchej istoty – powiedział i gładził mój brzuch. W jego oczach widziałam radość, niepewność, szczęście i zdecydowanie bardzo dużo miłości.
Zaczęłam zastanawiać się, czy nie kupić testu ciążowego. Jednak po dłuższych przemyśleniach, wolałam pójść za radą męża. Podczas badania u lekarza będę miała stuprocentową pewność. A gdybym kupiła test? Cóż ostatnim razem przekonałam się, jak działał. Niestety skończyło się to na mojej bardzo głębokiej depresji. Jednak w tym momencie nie chciałam o tym myśleć. Wolałam przytulać się z Justinem.
~
Justin ~
Gdy usłyszałem, że najprawdopodobniej zostanę tatą, byłem szczęśliwy, jak nigdy w życiu. Niestety szybko przypomniałem sobie ostatnią sytuację z Nowego Jorku. Przed oczami znów stanęła mi wizja doktora Smitha, który mówił o chorobie mojej małżonki. Wtedy to nieprzyjemne schorzenie wywoływało u Amelii podobne dolegliwości. Tym razem chciałem, aby było inaczej. Naprawdę chciałem mieć dziecko z tą kobietą. O niczym innym nie marzyłem tak bardzo. No może było jeszcze coś, na czym mi tak bardzo zależało. Mianowicie było to szczęście mojej księżniczki. Gdyby ona nie pojawiła się w moim życiu, dziś byłbym całkiem innym człowiekiem. Jednak jej miłość miała na mnie naprawdę cudowny wpływ. Nie wyobrażałem sobie, że coś mogłoby nam zaszkodzić w drodze do naszego raju.
Siedzieliśmy w autokarze już od kilku godzin. Jechaliśmy na miejsce mojego koncertu, który miał się odbyć tego wieczora. Amy zasnęła w moich objęciach. Powoli wstałem z fotela i skierowałem się do następnego pomieszczenia. Autobus ten w środku bardzo przypominał przyczepę campingową, ponieważ znajdowało się w nim wszystko, czego potrzebował człowiek w trasie. Była w nim mała łazienka z prysznicem i toaletą, sypialnia z łóżkiem dwuosobowym oraz kabina przypominająca salon, gdzie do tej pory siedzieliśmy. Oczywiście kierowca miał osobne pomieszczenie, aby mógł w spokoju zająć się jazdą, a nie nami.
Położyłem kobietę na łóżku, a ona zaczęła się niespokojnie przeciągać. Choć na dworze nadal panował dzień, ja postanowiłem przespać się kilka godzin. Chciałem wypocząć trochę przed wieczornym show. Ściągnąłem z siebie bluzkę i zająłem miejsce obok swojej wybranki. Naciągnąłem na nas koc i przytuliłem się do kobiety. Morfeusz momentalnie zabrał mnie do swojej krainy.
Szedłem ulicą, trzymając za rękę małego chłopczyka. Esther i Phil biegali przed nami, a u mojego boku szła najpiękniejsza kobieta, jaką w życiu poznałem. Spojrzałem na dziecko, które wyrywało się z mojego uścisku. Maluch próbował dogonić psy, jednak moja dłoń mu na to nie pozwalała. Nim się zorientowałem, byliśmy w parku. Mały blondyn od razu pobiegł na zjeżdżalnie. Cóż kolor włosów maleństwa bardzo przypominał ten, który miał mój przyrodni brat na swojej czuprynie. Chłopak biegał, skakał po parku i co chwilę ścigał się z moim yorkiem i labradorem. Nagle w oddali zobaczyłem zbliżającą się do nas postać.
- Billy – usłyszałem swój krzyk, a brązowooki mały blondyn odwrócił się w moją stronę. Zanim zdążyłem zareagować, dzieciak był już w moich ramionach. Chłopczyk mocno wtulił się w moje ciało, a psy przybiegły za nim i wesoło merdały swoimi ogonami.
- Kocham Cię tatusiu – usłyszałem melodyjny głosik malucha, który siedział już na moich kolanach.
W tym samym momencie podszedł do nas mój menadżer ze swoim synem. Chłopcy od razu pobiegli się bawić, a Esther i Phil im towarzyszyli. W tym czasie Scott i ja omawialiśmy szczegóły tworzenia nowego albumu. Kobieta, która mi towarzyszyła, cały czas była wtulona w mój bok. Nie powiem, bardzo mi się podobała ta cała sytuacja. Zwłaszcza że rozpoznawałem w tej dziewczynie miłość swojego życia...Nagle poczułem wibracje swojego telefonu. Otworzyłem swoje oczy i ujrzałem śpiącą jeszcze Amelię. Powoli wszedłem z łóżka, aby nie obudzić dziewczyny. Wszedłem do pomieszczenia przypominającego salon i spojrzałem na wyświetlacz. Przeraziłem się, gdy uświadomiłem sobie, kto próbował się ze mną skontaktować. Nie chętnie odebrałem połączenie.
- Hej kochanie – usłyszałem damski głos, z którym jeszcze nie tak dawno szalałem, jak głupi.
Teraz ta sama osoba wywoływała u mnie obrzydzenie i odruch wymiotny. Nadal nie rozumiem, jak mogłem być tak zdesperowany, aby umówić się właśnie z tą kobietą.
- Po pierwsze nie nazywaj mnie tak, po drugie czego ode mnie chcesz – warknąłem wściekły do telefonu.
Byłem ciekaw, w jakiej sprawie dzwoniła po roku czasu. Czyżby ona jeszcze nie słyszała, że mam żonę, która jest dla mnie najważniejsza?
- Oj skarbie, nie złość się. Mam nadzieję, że się spotkamy i miło spędzimy czas tak jak dawniej – powiedziała, próbując słodko zabrzmieć.
Cóż chyba jej się nie udało, bo na mnie działał tylko głos mojej księżniczki, która właśnie spała za drzwiami. Delikatnie uchyliłem skrzydło, aby sprawdzić, czy nie obudziłem przypadkiem Amelii. Gdy upewniłem się, że moja ukochana nadal smacznie śpi, powróciłem do przerwanej rozmowy.
- Zrozum Jayde, że to nie ma sensu. Ja już dawno dałem sobie z tym spokój. Poza tym nie wiem, czy słyszałaś, ale jestem żonaty. Nie zamierzam przez Ciebie stracić tego, na co pracowałem przez tyle czasu. Daj mi spokój i nie dzwoń więcej pod ten numer – odparłem beznamiętnym głosem pełnym jadu.
Nie dałem nawet dziewczynie dojść do głosu. Od razu zakończyłem połączenie i wyłączyłem telefon. Miałem w dupie to, czy mój menadżer będzie dzwonił. Nie chciałem z nikim rozmawiać na ten temat. Niestety miałem złe przeczucie, że ta kobieta tak łatwo nie da za wygraną. Wiedziałem, że już nie uda mi się zasnąć. Skierowałem się do sypialni i z podłogi podniosłem swój t-shirt. Chwilę później znów siedziałem w salonie na kanapie i patrzyłem przez okno. Bałem się, że Jayde może naprawdę zniszczyć moje małżeństwo. Nie przeżyłbym tego, zwłaszcza gdybym naprawdę miał zostać ojcem w niedalekiej przyszłości.
Spoglądając na świat za oknem, czułem pieczenie pod powiekami. Obraz zaczęły się zamazywać. Nie mogłem się rozpłakać. Nie przez tę kobietę. Jednak zdawałem sobie sprawę, że ona była w stanie zrobić wszystko, aby rozdzielić mnie i Amelię. Czy to tak wiele, że chciałem być w końcu szczęśliwy?
Z zamyślenia wyrwała mnie drobna delikatna dłoń, którą ktoś położył na moim ramieniu. Od razu odwróciłem się w tamtą stronę i ujrzałem swoją piękną małżonkę. Wyglądała tak uroczo. Choć włosy miała rozrzucone na wszystkie możliwe strony, nadal była najpiękniejszą kobietą, jaką spotkałem w swoim życiu. Dziewczyna od razu usiadła na moich kolanach. Amy oparła swoją głowę na moim ramieniu i przez długi czas milczała.
- Justin, co się stało? Widzę, że jesteś smutny – powiedziała po chwili.
Głośno westchnąłem i myślałem nad odpowiedzią. Nie byłem pewien, czy powiedzieć swojej żonie prawdę. W końcu zawsze to ona była dla mnie najważniejsza. Nie chciałem oszukiwać Amelii, ale bałem się, jak mogła zareagować na to, co stało zaledwie kilka chwil temu.
- Dzwoniła moja była dziewczyna – odparłem i spojrzałem w oczy swojej wybranki.
W ślicznych patrzałkach mojej księżniczki dostrzegłem zdziwienie i cień smutku, a ona odwróciła ode mnie swoje spojrzenie. Delikatnie odgarnąłem włosy z jej twarzy i pokierowałem wzrok kobiety z powrotem na siebie.
- Kochanie pamiętaj nieważne co się stanie, ja zawsze będę kochał tylko Ciebie – wyszeptałem do ucha Amelii, na co dziewczyna delikatnie uśmiechnęła się w moją stronę.
_________________________________________________________________________________
Po
przeczytaniu skomentuj :)
Czy
Amelia naprawdę tym razem jest w ciąży?
Czego
chce Jayde od Justina?
Czy
ktoś będzie próbował zniszczyć życie Justina i po raz kolejny
przerwać trasę?
Hej
kochani :)
Mam
dla was 2 wiadomości. Jedna dobra, a druga już może nie
koniecznie.
Zacznijmy
od tej gorszej.
Niestety
opowiadanie dużymi krokami dobiega końca. Przed nami jeszcze tylko
kilka rozdziałów i epilog. Nie przewiduję trzeciej części losów
Justina i Amelii, bo prawie wszystko już wam przekazałam w tej
historii.
Zdecydowanie
lepszą dla was wiadomością będzie fakt, że pojawiło się nowe
opowiadanie mojego autorstwa, a raczej kontynuacja „Życie potrafizaskakiwać” pod tytułem „It's too late, say sorry”. Linki do
opowiadań znajdzie najeżdżając na tytuł. Mam nadzieję, że nowe
opowiadanie spodoba Wam się równie mocno, jak historia Justina i
Amy.
Na
koniec chciałabym wam podziękować za każdy komentarz i taką
liczbę wyświetleń. To jest naprawdę motywujące.